Po dość długich staraniach i jeszcze dłuższych naciskach ze strony „otoczenia” postanowiłam Was uraczyć nowym wpisem.
Tym razem mniej będzie o jedzeniu a więcej o zwiedzaniu, ale mam nadzieję że Was nie zanudzę.
Sprawa ma się w kwestii naszej – Mojej i Łukasza - wycieczki do Trójmiasta, która była uroczym i wspaniałym prezentem od Naszych Przyjaciół – za który raz jeszcze oficjalnie chciałam im podziękować… był to jeden na najwspanialszych i najbardziej relaksujących weekendów od daaawna!
Prezent dotyczył wyjazdu do małej miejscowości Mikoszewo, położonej pod Gdańskiem. Niedaleko morza znajduje się www.ambercottage.pl – nadmorska osada, zwana dalej SPA. Na miejsce dotarliśmy tuż przed północą, w czwartek i zabawić tam aż do niedzieli. Już u progu zaskoczyło nas to miejsce – w małej, nie wyróżniającej się miejscowości ( na pierwszy rzut oka ) ukazał nam się przepiękny, wspaniale wyposażony kompleks – jak się później okazało, ze wspaniałą obsługą która genialnie zadbała o nasz wypoczynek.
Prócz przepięknego apartamentu, na miejscu czekało nas kilka atrakcji. W piętek wybraliśmy się na dłuuugi spacer - najpierw wzdłuż Przekopu Wisły, którym dotarliśmy do ujścia, aby potem zobaczyć przepiękną zimową plażę. Nie będę ukrywać, że temperatura podczas tamtego weekendu nie należała do najwyższych, a tego konkretnego dnia sięgała -16`C, wiec tuż po powrocie zaserwowaliśmy sobie gorącą kąpiel w specjalnych, drewnianych baliach , gdzie na naszych oczach do przygotowanej kąpieli dodana został mieszanka składająca się z: słodu, chmielu i drożdży –głównych składników wykorzystywanych przy produkcji piwa. A całość uzupełniona została kuflem przepysznego piwa.
Kolejnego dnia również nie omieszkaliśmy skorzystać z uroków SPA, ale wcześniej postanowiliśmy sprawdzić jak poza sezonem wyglądają rejony nadmorskie w kwestiach gastronomicznych…
no i niestety, nasze przypuszczenia się sprawdziły – na najbliższej okolicy na próżno można było szukać jakiegokolwiek czynnego punktu gastronomicznego. Przez chwilę zdawało nam się że przyjdzie nam w ramach wycieczki przymusowej wybrać się aż do Krynicy Morskiej! Ale na szczęście po drodze trafiliśmy jeszcze do Stegny – oddalonej od Mikoszewic o 10 km. Okazało się że w samej miejscowości znajdują się co najmniej 3 czynne restauracje, ale nie chcąc aż zanadto ryzykować zdecydowaliśmy się na pizzerie (ostatecznie trudno przygotować niezjadliwą pizze) a byliśmy też już na takim etapie, że nasze żołądki myślały za nas ;)
Po powrocie już czekała na mnie bardzo miła Pani Monika, która wykonała mi relaksujący masaż, olejkiem o zapachu lawendy. A tuż potem postanowiliśmy z Łukaszem wysiedzieć w saunie fińskiej... zasoby postanowienia zakończyły nam się raptem po 40 minutach - jacyś tacy nieprzywykli do ciepła jesteśmy :D
W niedzielę nastał czas aby zobaczyć Gdańsk. Tu nie będę Wam zbyt długo opisywać co widzieliśmy, bo na samą myśl o temperaturze która nas w tym mieście zastała, robi mi się zimno. Myślę że zdjęcia opowiedzą Wam cały nasz plan zwiedzania. Ale żeby Wam jeszcze zobrazować jak bardzo zimno było opowiem Wam anegdotkę:
Jeden z ostatnich punktów wycieczki, brama stoczni w Gdańsku, stoimy, oglądamy, twa to ok. 3 min.
Łukasz : I co?! zobaczyłaś już wszystko? ( zacierając ręce z zimna)
Łukasz : I co?! zobaczyłaś już wszystko? ( zacierając ręce z zimna)
Ja: Yyyyy... no chyba tak... ( pocierając zmarznięty nos)
Łukasz: To spier@#$y!!!
A na sam koniec jeszcze jedno potwierdzenie tego jaka wówczas panowała temperatura!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz