Nareszcie się przełamałam - postanowiłam zabrać Was do miejsc w których jem. Nie mam zamiaru przed Wami ukrywać, że UWIELBIAM jeść na mieście... W kuchni czuje się świetne, jednak zdarza mi się że PO PROSTU nie mam czasami czasu, chęci i pomysłu żeby gotować.
Niestety nie lubię dań typu: kotlet z ziemniakami, makaron z sosem ze słoika lub zupa z wczoraj - codziennie muszę jeść coś nowego, coś dobrego, coś co akurat pasuje mi do nastroju. Gdyby nie wizyty w restauracjach nie poznała bym wielu smaków, kuchni, połączeń smaków, które w codziennym gotowaniu są dla mnie inspiracją. Bujać Was nie będę - do sieciówek również chodzę z lubością, nie stronie od McDonalda, Pizzy Hut ... Kebab z budki też zdarza mi się zjeść - ale na następny dzień robię domowego hamburgera, pizze lub tortille. Dzięki temu, że jem na mieście wiem co mi smakuje,a co nie. Podczas wizyty w sieciówce staram się odkrywać, jakie stosuje ona "patenty" aby dania przyciągały tak wielu fanów. Gdy odwiedzam przydrożne bary i budki z hod-dogami, wiem jakich nie popełniać błędów.
Od dziś chcę Was zabierać w te miejsca w których bywam, w których mi smakuje lub nie, które chce Wam polecić lub odradzić - nie chce być recenzentem, nie mam kwalifikacji i doświadczenia! Chce się z Wami po prostu dzielić tym co myślę o takich miejscach.
ps. Z góry chciałam przeprosić Was za jakość zdjęć, które będą towarzyszyć wpisom w tym dziale - nie zawsze mam przy sobie aparat, bo wizyty w restauracjach często bywają nieplanowane. Po drugie - nie mam w sobie tyle odwagi, żeby zupełnie bez skrupułów wyciągnąć w knajpie aparat i cykać zdjęcia, kreując się na reportera lub inną kulinarną szychę. Ale trzymajcie za mnie kciuki, może w końcu obalę swoje wewnętrzne "ale" ;)
Historię moich kulinarnych doświadczeń zacznę od restauracji Bazylia&Oregano. Restaurację tą poznałam już ok 1,5 roku temu. Pracowałam wówczas w pobliżu tej włoskiej knajpki, często koło niej przechodziłam - zaglądając przez okna do raczej pustawej sali, widywałam tam przede wszystkim młodych ludzi ( tych troszkę lepiej usytuowanych ) zajadający pizze. Jednak knajpka coś w sobie miała - podobał mi się niezobowiązujący wystrój z ziołami porozstawianymi to tu to tam i przesympatyczny (choć wystraszony i lekko nieporadny ) kelner.
Pierwszy raz restaurację odwiedziłam z Aldoną, która podobnie jak ja lubi bywać i smakować. Na dzień dobry przywitał nas wspomniany wcześniej kelner, częstując nas pyszną lemoniadą - trafioną w porze letnich upałów. Obie wówczas zamówiłyśmy zapiekanki, które były po prostu poprawne - delikatnie opływały w tłuszczu, w smaku mocno zainspirowane gotowymi mieszankami przypraw. Nie było źle, jadłam gorsze, niestrawności również nie zanotowałam. Nawet tam wróciłam - zniesmaczona pozostawałam jedynie słabej jakości freskiem ściennym, mającym przywoływać prowansje.
W ubiegłym tygodniu do restauracji zabrał mnie Łukasz - minęło właśnie 5 lat, jak znosi moje humory i fochy... Przez ten cały czas spędzony wspólnie zjedliśmy całe tony pysznych dań, odwiedziliśmy całą masę różnych knajp w wielu miejscach polski, a nawet europy. Oczywistym więc było, że w dniu naszego święta musimy zrobić sobie gastronomiczny prezent. Przezorny jak zawsze Łukasz zarezerwował dla nas stolik, na którym czekał na mnie bukiet pięknych czerwonych róż - okazało się że na sali nie ma już śladu po leniwie siedzącej młodzieży zajadającej pizze. Teraz w restauracji trzeba zarezerwować stolik, bo sala wypełniona jest po brzegi japiszonami którzy właśnie wyszli ze swojej korporacji, rodziną z dziećmi i parą zakochanych.
Tu winnam Wam wspomnieć o tym, że restauracja rok temu przeszła rewolucję pod wodzą Magdy Gessler - nastąpiła tu faktycznie totalna rewolucja. Wspomniałam o tłumach, które wcale nie są wyłącznie efektem magii szklanego ekranu, tam jest po prostu pysznie!!! Mało niestety w Poznaniu jest smacznych restauracji z włoskim jedzeniem, ale teraz w końcu można zjeść w tym mieście dobrą pastę.
Jakże się ucieszyłam, gdy wchodząc do Bazylii, w drzwiach zobaczyłam właściciela ( jego postać zaprezentowana w programie TVNu wzbudziła we mnie ogromną sympatię). Zresztą przez cały wieczór można było go zobaczyć na sali, gdyż jako prawdziwy gospodarz zarządza salą, pomaga kelnerom, służy pomocą wszystkim klientom.
Na początek: Łukasz zamówił krem pomidorowy, a ja bruschette. Zanim dostaliśmy przestawkę, kelner poczęstował nasz "poczekadełkami" w postaci kruchych, słonych paluchów, które można skonsumować z oliwą która stoi na każdym stoliku. Zaraz potem pojawiły się nasze pomidorowe specjały - no cóż, nie bardzo mam się do czego przyczepić. Grzanka była pyszna, chrupiąca i pachniała oliwą, ale nią nie ociekała. Pomidory smakowały pomidorami i zawierały w sobie gigantyczną ilość czosnku, co osobiście uwielbiam ( osobom, które mają psychiczne, lub zdrowotne problemy z czosnkiem polecam, aby przy zamówieniu poprosiły o indywidualne przygotowanie ). Zupa Łukasza była chyba najsmaczniejszą "pomidorówką", jaką w życiu próbowałam ... Ada - przepraszam :( Twoja pomidorówka nadal jest najlepsza w kategorii "home-made".
Na drugie danie oczywiście pasty: Ja musiałam spróbować prezentowanego w TV risotto w białym winie z borowikami i parmezanem. Gdy zobaczyłam kartę, wiedziałam ( i miałam nadzieję ) że Łukasz zamówi spaghetti carbonare - no i w końcu, pierwszy raz w życiu jadłam dobre spaghetti tego typu - przy kolejnej wizycie TO będzie mój wybór. Co do mojego risotto, w poprzednim zdaniu już trochę się zdradziłam. Było jak najbardziej dobre, jadłam gorsze, niewiele jadłam lepszych, ale jest jedno "ale" - wg mnie borowiki były mrożone :( A jest mi szkoda takich sytuacji, gdy przy obecnie panującej aurze nadal można kupić świeże grzyby... ale to tylko taka mała, drobna rysa na krysztale. Na zdjęciu moja porcja wygląda wyjątkowo nieapetycznie, pragnę Was zapewnić, że w rzeczywistości wygląda znamienicie.
Na deser nie mieliśmy miejsca, przy kolejnej wizycie poświecę przystawkę na korzyść deseru - bo następna na pewno będzie. Bardzo mnie zaskoczyło, że od mojej poprzedniej wizyty ceny w karcie niewiele się zmieniły, nadal więc jest to miejsce które można z powodzeniem odwiedzać, nie martwiąc się że zostawimy tam całą wypłatę.
Niestety fresk na ścianie pozostał ...
ul. Wysoka 12
61-850 Poznań
http://www.bazyliaioregano.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz